Spółek obrotu, które próbują konkurować jeszcze z narodowymi czempionami jest już bardzo mało, a regulacje dodatkowo utrudniają im działanie - dodał Matyka. Prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski oceniał natomiast, że za decyzje polityków zapłacą spółki obrotu, które upadną, jeśli nie są powiązane korporacyjnie z wytwarzaniem energii.
- To 10-15 proc. rynku. Oni zapłacą za tą ustawę - mówił Roszkowski.
Ustawa "prądowa" z 28 grudnia została już raz znowelizowana, natomiast ciągle nie weszły w życie rozporządzenia, zwierające przepisy wykonawcze. Rząd prowadzi również dyskusje z Komisją Europejską ws. zgodności z prawem unijnym przepisów. To interwencjonizm w czystej postaci, są poważne argumenty za tym, żeby Komisja Europejska na taką ustawę się nie zgodziła - ocenił Marcin Matyka. Zdaniem Roszkowskiego, prawdopodobnie skończy się na zamrożeniu cen dla gospodarstw domowych, odrębnymi przepisami dla przedsiębiorstw energochłonnych oraz cenami rynkowymi dla reszty.
Z kolei prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski wskazywał, że Polska - w odróżnieniu od innych państw - nie ma żadnych prognoz cen energii. Bez takich prognoz nie da się podjąć żadnych decyzji inwestycyjnych - dodał. Według Wiśniewskiego, zamrożenie cen energii ustawą sprawiło, że nie opłaca się inwestować w efektywność energetyczną i instalacje prosumenckie.
- Właściwe podejście to stopniowy wzrost cen energii, nie wolno doprowadzić do powstania abonamentowego modelu cen energii, bo wtedy nikomu nic nie będzie się opłacało - stwierdził Wiśniewski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.