- Dzik rozkopie, po nim przychodzą jeleń, sarna... Chodzi o to, żeby zwierzyna zgryzała te uprawy i nie wychodziła na pola rolników. Tej pracy jest zresztą dużo więcej, bo trzeba odnawiać paśniki, urządzać posypy dla bażantów, budować czatownie na obrzeżach lasu. Ale nawet ciężka harówka też składa się na przyjemność, którą niesie łowiectwo. Ot, podjeżdżam zimą do karmnika, a tam czekają już na mnie sarny - opowiada myśliwy.
Łowiectwo traktuje jako najprzyjemniejszą odskocznię od codzienności.
- W lesie człowiek zapomina o całym świecie i nękających go problemach. Wtedy myśli się w kategoriach "wyjdzie - nie wyjdzie". Dla mnie najpiękniejszą porą, nie tylko polowań, jest zima, z bielą śniegu i samotnymi podchodami, kiedy z daleka widać, co wychodzi. Bywa, że zwierzyna wyjdzie na parę kroków od myśliwego. Ale jakże wtedy strzelać? Nie strzelisz. Połazisz, poobserwujesz i nawet największe zmęczenie minie jak ręką odjął. Te zimowe polowania z podchodu są zresztą najpiękniejsze także dlatego, że zwierzyna ma wtedy większe szanse wyczucia człowieka i ucieczki. To wyrównuje przewagę myśliwego - opisuje ów specyficzny koloryt Radomski.
Broń musi mieć duszę
Oczywiście, nie ma co zamazywać prawdy, że łowca zabija. Dla tych, którzy krzywo patrzą z tego powodu na myśliwych, Radomski przeciwstawia łowiectwu barbarzyńskie kłusownictwo. Zdejmowanie wnyków to, notabene, jeszcze jedna z ról myśliwych.
- Dobry strzelec tak umieszcza kulę, że zwierzę nie cierpi. Nawet nie usłyszy huku. Tymczasem złapane we wnyki lub rozmaite żelaza ginie w męczarniach - przekonuje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM.
Szczegóły: nettg.pl/premium
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
haha kto pisze takie artykuły?