Wygląda na to, że jest bezpiecznie - ocenił prezes PGNiG Piotr Woźniak przyjętą w środę przez Bundestag implementację dyrektywy gazowej do niemieckiego prawa. Dyrektywa dotyczy m.in. objęcia gazociągów, takich jak Nord Stream 2 unijnymi regulacjami.
Jak podkreślił Piotr Woźniak, z analiz prawników PGNiG wynika, że Bundestag przyjął dyrektywę, nie zmieniając jej brzmienia.
- Wygląda na to, że jest bezpiecznie - ocenił, wskazując, że w przyjętej regulacji jest klauzula nakazująca regulatorowi, aby przed wydaniem derogacji przeanalizował jej skutki pod kątem bezpieczeństwa dostaw i wpływu na konkurencyjność rynków gazowych krajów UE.
Przepisy znowelizowanej w kwietniu 2019 r. dyrektywy gazowej Bundestag przyjął w środę, zmieniając niemiecką ustawę o zaopatrzeniu w energię elektryczną i gaz. Dyrektywa nakazuje m.in., by podmorskie części gazociągów na terytorium UE będą podlegały przepisom trzeciego pakietu energetycznego. W przypadku Nord Stream 2 regulacje te ograniczają się do niemieckich wód terytorialnych, czyli nieco ponad 50-kilometrowego odcinka całego, mającego ponad 1000 km gazociągu.
Dyrektywa zakłada też, że spod jej obowiązywania mogą być wyłączone gazociągi, których budowa została ukończona przed 23 maja 2019 r. Nord Stream 2 zostanie ukończony najwcześniej w połowie 2020 r. Zgodnie z jej zapisami Nord Stream 2 mógłby zwrócić się o przyznanie wyjątku od stosowania przepisów dyrektywy poprzez niemieckiego regulatora sieci. Ale to do Komisji Europejskiej należałaby decyzja, czy zatwierdzić, zmodyfikować czy odrzucić taki wniosek.
- Jeżeli będzie to przestrzegane, to czujemy się po bezpiecznej stronie - mówił Woźniak. Jak zaznaczył, brak analizy niemieckiego regulatora doprowadził do procesu i wygranej przez Sądem UE w sprawie gazociągu OPAL. Jego zdaniem, zmiana niemieckiej ustawy zapewnia możliwość zastosowania podobnej procedury, jak w przypadku OPAL-a, "gdzie uznaliśmy, że bezpieczeństwo i konkurencja są zagrożone.
- Jeżeli dogłębna analiza rynków i bezpieczeństwa zostanie pominięta, zastrzegamy sobie sięgnięcie po odpowiednie środki prawne, analogiczne do tych, które przyniosły efekt w sprawie OPAL-a - oświadczył prezes PGNiG.
We wrześniu Sąd UE orzekł, że zgoda Komisji Europejskiej z 2016 roku na większe wykorzystanie lądowej odnogi Nord Streamu, czyli biegnącego wzdłuż niemiecko-polskiej granicy gazociągu OPAL, przez Gazprom została wydana z naruszeniem zasady solidarności energetycznej i dlatego jest nieważna. Właścicielami gazociągu OPAL są niemiecki koncern energetyczny Wintershall i Gazprom.
Pozwy przeciwko KE do unijnego sądu w sprawie decyzji dotyczącej rurociągu złożył w grudniu 2016 roku polski rząd, a także spółka zależna PGNiG. Warszawa argumentowała, że postanowienie KE jest niekorzystne dla bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Po wyroku niemiecki regulator zażądał od Gazpromu zmniejszenia o połowę ilość gazu przesyłanego OPAL-em, rosyjski koncern zastosował się do polecenia.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.