aparaty fotograficzne), branża energetyczna dostarcza zawsze ten sam produkt, więc dla odbiorców – zwłaszcza tych z sektora przemysłowego – liczy się przede wszystkim cena (jak w słynnej reklamie Polskiej Grupy Energetycznej - „prąd jak prąd, tylko tańszy”).
Element ceny jest ważny tym bardziej, że Polska wciąż znajduje się w gronie krajów rozwijających się, dla których tania energia jest jednym z głównych motorów napędowych. Dodatkowo nie występuje u nas element presji odbiorców korporacyjnych na źródła wytwarzania (o czym piszę w kontekście USA w drugiej części epizodu „Koniec końca wojny z węglem” w Punkcie Widzenia), który mógłby zmuszać spółki energetyczne do rewizji portfela elektrowni i zamknięcia tych wysokoemisyjnych. Dlatego więc, kiedy analitycy i zwolennicy megatrendów wzywają nas do podążania za światem (trochę w myśl zasady: „co Francuz wymyśli, to Polak polubi”), nie ma silnych stymulantów, żeby podążać tą ścieżką. I w przeciwieństwie do Nokii czy Kodaka, nie stanie się naszej energetyce większa krzywda, jeśli zamiast ślepo gonić megatrendy, poczeka i w spokoju poobserwuje rozwój nowych technologii, a zainteresuje się nimi bardziej wtedy, kiedy np. znacząco spadnie ich koszt.
Szanowny Panie Dawidzie już dziś cena hurtowa energii w krajach, które mają o wiele większy procentowy udział OZE w wytwarzaniu energii jest niższa niż w Polsce, również ceny energii dla przemysłu energochłonnego w krajach zachodnich są niższe niż w Polsce. Ceny energii na aukcjach oze w niemczech są niższe niż ceny energii z projektowanej elektrowni w Ostrołęce. Na co mamy więc czekać? Na realizację zapowiedzi Hindusów zamknięcia hut w Polsce?