W Polsce działa ok. 160 biogazowni, w tym kilka wykorzystujących produkty rolnicze do wytwarzania energii. W tym roku mają powstać kolejne tego typu obiekty – pisze Dziennik Gazeta Prawna.
Zdaniem Pawła Kurzątkowskiego z Polskiej Energetyki Odnawialnej, nieużytki rolne z powodzeniem można wykorzystać pod uprawę roślin energetycznych. Firma Biogaz Zeneris buduje na razie jedną biogazownię rolniczo-utylizacyjną w okolicach Piły. Jej moc ma wynieść 0,5 MW, a inwestycja, w której mieści się też hala przyjęć odpadów, pochłonie co najmniej 12 mln zł.
- Polska jest dobrym miejscem do rozwoju technologii biogazowych. Biogazownie mogą rozwiązać problemy, związane z utylizacją odpadów organicznych i ich wysokimi kosztami oraz wykorzystać potencjał rolnictwa energetycznego – twierdzi Marek Jóźwiak, prezes Biogaz Zeneris.
Kurzątkowski szacuje, że standardowy koszt budowy biogazowni o mocy 1 MW waha się w granicach 3–4 mln euro. Bardziej skomplikowane technologie zwiększają koszty do ponad 5 mln. Część środków na biogazownię to kapitał własny Biogazu, resztę uzupełnią kredyty i dotacje. Spółka wykonała dotychczas 60 koncepcji przyszłych biogazowni. – Na razie szukamy lokalizacji, dotacji, innych form finansowania lub inwestora – powiedział Dziennikowi Gazecie Prawnej Marek Jóźwiak. Według jego szacunków w Polsce przygotowanych jest 200 projektów takich inwestycji i w optymalnych warunkach połowa z nich powinna zostać zrealizowana w ciągu najbliższych dwóch lat.
Rozwój branży jest jednak nieco utrudniony. Zdaniem Pawła Kurzątkowskiego inwestorzy napotykają ciągle dużo barier prawnych. Wydłuża się czas uzyskania niezbędnej dokumentacji. Kiedyś dało się ją skompletować w maksimum dwa lata, obecnie potrzebny jest jeszcze rok. Kolejny kłopot może wynikać z pozyskiwaniem surowca. Jak mówi Paweł Kurzątkowski - aby sprawnie mogła funkcjonować biogazownia o mocy 1 MW, potrzeba 500 ha kukurydzy.