POKÓJ, POKÓJ MIĘDZY CHRZEŚCIJANY...
Zastanawiający jest fenomen tzw. "autorytetów". Nie chodzi mi o autorytety, lecz właśnie o tzw. "autorytety". Z tzw. "autorytetami" i autorytetami jest trochę tak, jak w tej zagadce: Jaka jest różnica pomiędzy profesorem zwyczajnym a kiełbasą zwyczajną? Otóż, kiełbasa zwyczajna nigdy nie była nadzwyczajna. Tzw. "autorytet" nigdy nie staje się autorytetem, natomiast jest możliwa droga odwrotna, bowiem ludziom - nawet najmądrzejszym - zdarza się zgłupieć z jakiegoś powodu.
Autorytety i tzw. "autorytety" odpowiadają na zapotrzebowanie zupełnie odrębnych grup społecznych, które choć żyją obok siebie a nawet ze sobą, niewiele mają wspólnego pod względem mentalnym i intelektualnym. Tzw. "autorytety" najczęściej rekrutują się spośród celebrytów różnej maści. Media społecznościowe dały też możliwość pojawienia się tzw. "autorytetów" samozwańczych. Natomiast autorytety nigdy się same nie proszą by nimi zostać. Stają się nimi autentycznie, w wyniku osiągnięć w jakiejś dziedzinie, w wyniku zdobytej wiedzy i życiowej mądrości. Właściwie bez owej życiowej mądrości nie można być autorytetem, a co najwyżej ekspertem w jakiejś dziedzinie. I to się często niektórym myli. I dlatego na przykład z eksperta w dziedzinie gry na gitarze elektrycznej w rytmach synkopowanych, oraz towarzyszącego tej grze śpiewu, stwarzają autorytet w zakresie moralności, gospodarki, religii, wojskowości, teatru lalkowego, smażenia sznycli wieprzowych i oczywiście polityki. I w ten sposób ekspert - może nawet dobry - staje się tzw. "autorytetem".
Ludzie słuchający się tzw. "autorytetów" najczęściej szukają w ich opiniach, werdyktach, konstatacjach potwierdzenia własnych przekonań co do czegokolwiek. Jeśli znajdą je w jednej sprawie, to zawierzą we wszelkich innych i w ten sposób stają się współtwórcami tzw. "autorytetu". Przy czym żadna dyskusja z tzw. "autorytetem" nie jest możliwa, bo on wie. Wie wszystko i wie najlepiej. Wiedza ta spływa na niego z przepastnych, ciemnych czeluści kosmosu i jego własnego mózgu, a nad tym procesem najpewniej czuwa jakaś wyższa istota. Dyskusja nie jest też konieczna, ponieważ tzw. "autorytet" posiada przekonania identyczne z przekonaniami swoich wielbicieli - czy może należałoby powiedzieć wyznawców - więc nie ma powodu do kłótni w tak znakomicie rozumiejącej się rodzinie. Jednocześnie wyznawcy tzw. "autorytetu" stają się nosicielami jego objawień i rozsiewają je skuteczniej, niż przydrożne "rusałki" HIV tudzież wszy łonowe. Rzadko zdarza się, żeby wyznawcy tzw. "autorytetów" robili sobie cokolwiek z postępowania i słów jakichś autorytetów. Miałem okazję przekonać się tym, czytając co liczni wierni w naszym kraju wygadywali o papieżu Franciszku, który w Wielki Czwartek w symbolicznym geście umył nogi imigrantów.
Autorytet w przeciwieństwie do tzw. "autorytetu" nie nakazuje, lecz daje pod rozwagę; nie poucza, lecz uczy; nie odrzuca z góry, lecz rozważa. Zaś ci, którzy za autorytet kogoś takiego uznali, nie naśladują go ślepo we wszystkim, lecz starają się zrozumieć i wyciągnąć wnioski; nie kierują się stereotypami, lecz przemyśleniem.
A'propos stereotypów i uprzedzeń. Czy wiecie, że klucz do Bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie znajduje się pod opieką dwóch rodzin muzułmańskich? Istnieje obawa, że gdyby go oddać któremuś z trzech kościołów chrześcijańskich, mających tam swoje siedziby, to doszłoby do gorszącej "kłótni w rodzinie", zatem muzułmanie są rozjemcami pomiędzy chrześcijanami i opiekunami najświętszego chrześcijańskiego sanktuarium. Ale to już opowieść na inną okazję...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU
HIGH SOCIETY
czyli rubryczka celebrycka
Erazm z Rotterdamu nie przestrzegał zbytnio postów. Ktoś czynił mu z tego powodu wyrzuty. Na to wielki humanista odparł:
- Cóż ja na to poradzę, że moja dusza jest jeszcze katolicka, ale żołądek już luterski...
Po koncercie promującym nową płytę popularnej współczesnej polskiej piosenkarki, odbyła się konferencja prasowa. Jeden z dziennikarzy muzycznych poprosił o opinię na temat gry towarzyszącego gwieździe zespołu.
- Wyraźnie było słychać, że instrumenty nie stroiły - powiedział. - Czy pani to nie przeszkadzało?
- Absolutnie nie - odpowiedziała gwiazda. - Ja niczego takiego nie słyszałam.
Pewien złośliwiec przesłał do redakcji popularnej gazety, zamieszczającej także krótkie utwory literackie, wiersz z prośbą o bezpłatne opublikowanie - przy czym podał się za poetę znanego ze swych prawicowych i narodowych skłonności. Wiersz swą treścią w pełni odzwierciedlał owe skłonności znanego poety. Gdy został opublikowany, poeta natychmiast skontaktował się z redakcją celem wyjaśnienia sprawy.
- To nie jest mój utwór - powiedział z pretensją. - Przecież to jakaś potworna grafomania.
- My też uważamy, że to straszny kicz - odpowiedział redaktor. - Opublikowaliśmy go tylko z tego względu, że byliśmy przekonani, iż pan jest autorem...
CWIETY Z GAZETY
Dawno nie było tej rubryczki, a tymczasem od miesiąca czeka na opublikowanie "kwiatuszek" wyłapany i nadesłany przez Panią Irenę S. z Siemianowic. Wyrósł ten okaz na glebie wojskowo-telewizyjnej. Otóż przy okazji przetransportowania z Malty na ojczyzny łono niejakiego Kajetana P., samolot typu CASA miał: "wyląd bez międzylądowania". Od razu przypomina się dobry wojak Szwejk i jego: "marszkomy", "marszbataki" i inne "skrótowce".
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Hieronim Morsztyn
(1581-1623/1645)
Ujrzawszy jedna na ścianie szatana
Z ogonem długim, tak rzecze do pana:
By był ten ogon nosił diabeł przed sobą,
Wolałabym z nim spać, niźli, mężu z tobą.
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ...
Dlaczego w Marklowicach w każdy piątek po południu jest mgła?
Bo sołtys wtedy trzepie dywany...
Dlaczego w Wąchocku gwałtownie wzrósł średni iloraz inteligencji?
Bo sołtys z rodziną wyprowadził się do Starachowic...
KÓNSKI Z BELE KÓND
Uwaga na podstępnych doręczycieli
Przed pewną elegancką restauracją zatrzymała się elegancka limuzyna. Jej zamożny właściciel udał się do lokalu, zaś wewnątrz auta pozostał kierowca. Po chwili podszedł jakiś mężczyzna i wręczył kierowcy kartkę, prosząc jednocześnie:
- To ważna i pilna sprawa do pańskiego pracodawcy. Ja nie mogę wejść do środka, bo nie jestem odpowiednio ubrany, ale pan może. Proszę więc, by pan przekazał tę wiadomość od razu, a ja zaczekam na rezultat.
Kierowca nie zastanawiając się wiele pobiegł z karteczką do pracodawcy i opowiedział całą sytuację. Ten natychmiast przeczytał list i spojrzał groźnie na kierowcę.
- Co to ma znaczyć? - zapytał z wyrzutem, pokazując jednocześnie stropionemu pracownikowi ową kartkę. Było na niej jedno zdanie: "Albo się uda, albo nie".
- Ja nie wiem, proszę pana, ale ten człowiek powiedział, że poczeka na rezultat.
Szofer pobiegł na ulicę, ale już po chwili wrócił i powiedział:
- No to mu się udało...
- Ale co? - wykrzyknął zdumiony pracodawca.
- Ukraść nasz samochód...
Warunki brzegowe
Niemłody i nieatrakcyjny właściciel nowiutkiego Ferrari zabrał śliczną autostopowiczkę. Jako nowobogacki przedsiębiorca nie zwykł postępować taktownie. Zachowywał się z wdziękiem słonia w składzie porcelany, więc oświadczył bez ogródek:
- Widzę, że podoba się pani moje auto, a mnie się podoba pani. Czego jeszcze potrzeba, żeby pójść z panią do łóżka?
- No cóż - odparła autostopowiczka z zastanowieniem. - Auto może pozostać takie, jakie jest, natomiast kierowcę należałoby wcześniej koniecznie zmienić...
Pertraktacje
Podczas przyjęcia do jednej z eleganckich uczestniczek bez większych ceregieli zwrócił się bogaty przedsiębiorca:
- Czy poszła by pani ze mną do łóżka za milion dolarów?
- Za milion? Oczywiście tak!
- A za 50 dolarów?
- Zwariował pan!? Za kogo mnie pan uważa?!
- No cóż: to już ustaliliśmy. Teraz tylko targuję się o cenę.
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Nigdy nie żartuj z głupszymi!
Honore de Balzac.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
