Rozmowa z ZYGMUNTEM NEUMANNEM, dyrektorem Koksowni Dębieńsko
W Dębieńsku całe pokolenia żyją ze starej koksowni...
Przed rokiem właśnie obchodziliśmy stulecie. Koksownia była zawsze ściśle związana z miejscową kopalnią, która dostarczała wysokiej jakości węgla koksującego. Na początku wieku, w latach kryzysu, tylko dochody koksowni ratowały kopalnię. Pod koniec II wojny światowej zakład był praktycznie zniszczony intensywną eksploatacją. Dzięki miejscowym pracownikom uratowano go. W historii wielokrotnie powtarzało się, że koksownia była bliska zamknięcia, a mimo to ożywała. Lata 1999-2003 były również trudnym okresem ze względu na rosnące zapasy niesprzedanego koksu. W tym okresie zostały zamknięte dwie koksownie wchodzące w skład Kombinatu Koksochemicznego Zabrze SA, tj. Koksownia Knurów i Koksownia Makoszowy. Nasz zakład przetrwał tamten okres do nadejścia koniunktury na koks i dzięki temu pracujemy do dzisiaj.
Przetrwaliście jako nieliczni, lecz po załodze nie widać popłochu.
Kiedyś w Kombinacie Koksochemicznym Zabrze koksowni rzeczywiście było dużo. W miarę spadku popytu wyłączano kolejne, ale nigdy nie było zwolnień grupowych, bo pracowników zagospodarowywano w pozostałych. Stąd dużo u nas ludzi np. z Koksowni Knurów (zamkniętej w 2000 r.), Koksowni Gliwice (1990 r.), z Makoszów (2001 r.). Bywało, że mieliśmy nawet 70-80 osób ponad stan, uruchamiano zasiłki, przejścia emerytalne. Dzisiaj w dalszym ciągu pracują w koksowni pracownicy ze zlikwidowanych zakładów, jednak trzon załogi stanowią mieszkańcy okolicznych miejscowości, żywo zainteresowani przyszłością zakładu.
Twierdzi Pan jednak, że tym razem prognozy rynkowe są dla koksowni niekorzystne. Dlaczego?
Ostatnią znaczną modernizację zrealizowano w Koksowni Dębieńsko w 1985
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.