Państwowa Agencja Atomistyki intensywnie przygotowuje się do nadzoru nad budową elektrowni jądrowej - powiedział prezes PAA Janusz Włodarski. Przy tego typu inwestycjach dozór ma do czynienia z niezwykle wyrafinowanymi problemami technicznymi - zaznaczył.
Licencje i zgody niezależnego dozoru są konieczne dla poszczególnych etapów inwestycji. - Polskie przepisy związane z energetyką jądrową są bardziej rygorystyczne i szczegółowe, niż w niektórych krajach mających już doświadczenie w licencjonowaniu elektrowni jądrowych właśnie dlatego, że nie mamy jeszcze doświadczeń na tym polu - powiedział prezes Agencji Janusz Włodarski.
Jak wyjaśnił, np. w Wielkiej Brytanii przepisy nie są zbyt obszerne, a tamtejszy regulator bardziej polega na wiedzy i doświadczeniu ekspertów. Prezes zauważył, że przepisy pozostają jedynie na papierze, gdy nie ma instytucji dozoru, która je egzekwuje. - W Polsce taka instytucja jest, trzeba tylko zadbać, żeby się rozwijała - zaznaczył.
Prezes PAA podkreślił, że ocena bezpieczeństwa technologii jądrowych wymaga wyrafinowanej wiedzy, której nie da się obecnie w pełnym zakresie zdobyć w kraju, dlatego Agencja szkoli swoich inspektorów w zakresie dozoru bezpieczeństwa elektrowni jądrowych przede wszystkim za granicą.
- Mamy umowy bilateralne z zagranicznymi dozorami, równolegle na forum regulatorów jądrowych MAEA zgłosiliśmy potrzeby szkoleniowe dla 24 osób, tak aby mogły uczestniczyć w realnych prowadzonych tam programach nadzoru i kontroli w różnych fazach ich realizacji. Natomiast w bardzo szczegółowych kwestiach technicznych chcemy korzystać z pomocy wyspecjalizowanych instytucji wsparcia technicznego (tzw. TSO - technical support organization). Obecnie staramy się rozeznać, kto i w jakim zakresie może nam pomóc. Oferta usług konsultacyjnych jest dość szeroka - powiedział Janusz Włodarski.
Jak przypomniał, za bezpieczeństwo elektrowni jądrowej odpowiada inwestor, a Agencja pełną wiedzę o jego zamierzeniach otrzyma dopiero, gdy rozstrzygnie on przetarg i wskaże dostawcę technologii. - Dopiero w tym momencie PAA otrzyma pełną dokumentację wraz z wnioskiem o pozwolenie na budowę - wyjaśnił. Zgodnie z przyjętym przez rząd programem energetyki jądrowej, na procedurę uzyskiwania pozwoleń przewidziano lata 2017-2018.
Wcześniej inwestor może zwrócić się do PAA tylko o ogólną opinię. "Jesteśmy w stanie przeprowadzić pewną ocenę przedlicencyjną", ale - jak zaznaczył prezes Włodarski - "taka ocena jest problematyczna, ponieważ producenci nie do końca chętnie ujawniają pełną dokumentację techniczną przed rozstrzygnięciem przetargu".
Podkreślił jednocześnie, że PAA analizuje oferowane na rynku technologie jądrowe, ale dziś nie da się odpowiedzieć na pytanie, czy konkretna technologia spełnia warunki dla otrzymania w Polsce licencji. - Nie mamy jej kompletnej dokumentacji technicznej. Oczywiście na podstawie tego co mamy, oceniamy, czy spełniają nasze wymagania, ale w wielu miejscach takich ocen pozostają białe plamy - wyjaśnił Włodarski.
Przypomniał jednocześnie, że polskie przepisy wymagają, aby była to technologia sprawdzona, czyli albo aby już istniał taki obiekt bezpiecznie działający gdzieś indziej na świecie, albo aby projekt takiego obiektu miał już dopuszczenie przez inny uznany na świecie urząd dozorowy. - W tym przypadku nie oznacza to, że wystarczy dopuszczenie danej technologii przez jakiś zagraniczny dozór. Takim faktem możemy się jedynie wspierać, pełną analizę musimy wykonać sami - podkreślił prezes PAA.
Jako przykład komplikacji zagadnień, przed którymi staje czasami dozór, Włodarski przytoczył przypadek z fińskiego Olkiluoto, gdzie powstaje francuski reaktor EPR.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.