RZECZPOSPOLITA MA PROBLEM ZE ŚWINIAMI...
Kilkaset, a może nawet kilka tysięcy świń w Polsce uratowało swoją skórę! Nie tylko skórę, uratowały całość, że tak powiem, czyli swoje tusze i półtusze, i całą resztę. No, uściślijmy: nie w całej Polsce, lecz na jej północno-wschodnich rubieżach. I nie na zawsze, lecz tylko na jakiś czas udało im się uniknąć wizyty w schlachthausie. Tak przy okazji: od dawna frapuje mnie pewne językowe zagadnienie, a mianowicie, jaki jest związek szlachty ze szlachtowaniem? Związek językowy, oczywiście...
A wracając do świń. Nie wiem, czy nasza krajowa i eksportowa duma, czyli polskie świnie, mają świadomość szczęścia, które je spotkało. Zapewne nie. Zapewne tkwią przy swoich korytach nieświadome niczego. Gorzej z ich hodowcami. Ci mają pełną świadomość nieszczęścia, jakim jest zbyt długie przebywanie świni przy korycie. Bo jeśli świnia przy korycie tkwi zbyt długo, to nie tylko, że nie ma z niej pożytku, nie tylko drenuje kieszeń temu, który ją utrzymuje, ale w dodatku sukcesywnie traci na wartości i coraz mniej jest możliwości podłożenia jej komuś - przepraszam - sprzedania, oczywiście, na jakichś korzystnych warunkach.
Taka przechodzona, przekarmiona świnia jest niewyobrażalnym ciężarem dla tego, co ją wyhodował i nijak pozbyć się nie może, co z kolei wydaje się zupełnie obojętne tym, którzy w kwestii świń hodowcom "podkładają świnie". Świnia musi mieć odpowiednie parametry, żeby można ją było "popchnąć dalej". Świni, która za długo siedziała przy korycie, coraz trudniej jest się pozbyć, bo każdy widzi, że się upasła nad miarę i że taka świnia to po prostu świństwo i już...
Zatem te tysiące świń siedzą przy swoich korytach i nażerają się bez świadomości, że od dawna ich tam być nie powinno. Ich opiekunowie płaczą i płacą na ich utrzymanie. "Zabierzcie od nas te świnie!" - lamentują tylko co jakiś czas, ale nikt nie chce tych świń. Mogliby je zutylizować, ale koszty ponieśliby niebotyczne, więc bardziej opłaca się utrzymywać świnie i czekać jakiegoś zmiłowania. Chyba ono nawet się zbliża wielkimi krokami, bo zmienił się główny krajowy specjalista od świń. Nawet premier w sprawie świń się ostatnio wypowiadał, a dawno już tego nie czynił. Ba! Sam prezydent zainteresował się świniami. Nie mówiąc już o opozycji, która z lewa i prawa cały czas za świnie atakuje rząd i robi wrażenie, że zna się na świniach znakomicie.
Zatem w kwestii świń ma się poprawić. Mamy na tym polu odczuć pewną ulgę. Tzn. hodowcy świń na północno-wschodnich rubieżach najjaśniejszej RP mają tę ulgę odczuć. A może już odczuwają? Tego nie wiem, bo pozbycie się takiej liczby świń nie jest rzeczą prostą i nie da się tego chyba zrobić tak od razu. Tym bardziej, że nie chcą naszych polskich świń gdzie indziej, a u siebie mamy ich w nadmiarze. Nie chcą ich, bo twierdzą, że nasze świnie mogą im zaszkodzić. Nie chcą ich ani na zachodzie, ani na wschodzie. Ze wschodem jest sprawa bardziej skomplikowana. Co prawda, cały czas mówimy im, że zachowują się po świńsku, ale czy to jest powód, żeby nie chcieli naszych świń? Przecież to, że śmieją nie chcieć naszych świń, to jest dopiero świństwo! No nie? Z zachodem jest inaczej, bo oni nie po świńsku, tylko po przyjacielsku nie chcą tych naszych świń. Zresztą, sami im powiedzieliśmy, żeby lepiej ich nie brali, bo mogą im zaszkodzić. Tacy jesteśmy szlachetni!
A wszystko z powodu dwóch dzikich świń, które zdechły, bo się za granicą skumały ze świniami zarażonymi jakimś afrykańskim bakcylem, na który nie ma lekarstwa, zaś władze uznały, że inne świnie też są podejrzane. Ech! Świństwo i tyle!!!
WICE Z TASZY LISTONOSZA
Dociekliwy
Klient u zegarmistrza kupuje tradycyjny, mechaniczny zegarek. Zegarmistrz prezentuje tzw. "zegarek siedmiodniowy":
- Gwarantuję panu, że ten zegarek chodzi cały tydzień bez nakręcania.
- O, to ciekawe - stwierdza klient - a ile z nakręcaniem???
Wariactwo!
Mały synek Zefka Mónderki przeglądał książeczkę z egzotycznymi zwierzętami. Nie bardzo mógł zrozumieć, czym jest hipopotam, więc zapytał ojca:
- Tata, a co to je hipopotam?
- To je tako "pofyrtano" ryba...
- Ryba? A przeca to wyłazi z wody na ziymia!
- Nó i bez to je "pofyrtano"...
Tu wyjaśnienie dla nieznających śląskiego: "pofyrtany" to ktoś zwariowany. Nie tak bardzo zwariowany jak ten, co "je niyrychtig", ale zdecydowanie bardziej od tego, który "mo ipi".
Precyzja
Rozmowa matki z dzieckiem podczas spaceru w lesie:
- Mamusiu, a co to są te kuleczki?
- To są czarne jagody, córeczko.
- Czarne? A dlaczego są czerwone?
- Bo są jeszcze zielone, ale gdy dojrzeją, to zrobią się granatowe...
LIMERYK
Dawno nie gościliśmy na łamach Pewnego Chutliwego Starca, ale oto przybył z wiosną i takim oto utworkiem o dużym ładunku frywolności - jak to w rasowym limeryku...
Zecerowi na Majorce
Kutas ciągle stawał sztorcem,
Czy to w domu, czy wśród kaszt
Sterczał dumnie niczym maszt,
Więc nie chował go pod korcem.
Przy okazji przypominam, że i dla twórczości naszych Czytelników łamy ciągle są otwarte.
ŚLÓNSKIE PRZISŁOWIA I POWIEDZÓNKA
Kurki szukoł, gónska stracił - to inna, też ornitologiczna, wersja o tym, co w garści, a co na dachu.
Labuj duszo, piekło gore - i cóż tu wyjaśniać jeszcze?
Lecóm jak szewce do Leśnicy - naprawdę nie wiem, dlaczego oni tam lecą!
Lekce se to szacujymy, czego leko dostajymy - np. węgiel ze Śląska.
Lekie nabycie, lekie pozbycie - czyżby to o reformowaniu państwa przed tymi dwudziestu kilku laty?
Lyniowi zawsze świynto - no proszę, a ponoć lenistwo jest szkodliwe...
... Pyrsk!!!
Przypominam adresy: ecik.gornicza@gmail.com
Trybuna Górnicza "Ecik", ul. Kościuszki 30, 40-048 Katowice
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
