Dziś (17 grudnia) mija termin ogłoszenia nowych taryf na energię elektryczną i gaz, jeśli miałyby obowiązywać od początku przyszłego roku. Według ekspertów pierwsze mogą nieznacznie spaść, a drugie prawdopodobnie nieznacznie wzrosną lub pozostaną bez zmian. To pierwsza ważna decyzja URE po tym, jak z funkcji prezesa ustąpił Marek Woszczyk, znany ze swojej niechęci do wniosków o podniesienie cen.
- Spodziewałbym się obniżki cen energii elektrycznej - mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki Instytutu Sobieskiego. - W ciągu ostatnich kilku lat ceny energii na rynku hurtowym spadły o ponad 20 proc., w związku z tym ta cena również powinna przenosić obniżkę na odbiorców końcowych.
W Urzędzie Regulacji Energetyki leżą wnioski taryfowe czterech dostawców, trzech z nich wnioskuje o obniżenie cen energii o ok. 6 proc., jedna firma chce utrzymania taryf z grupy G (dla odbiorców indywidualnych) na niezmienionym poziomie.
- W przypadku stawek opłat dystrybucyjnych spodziewałbym się raczej utrzymania ich na dotychczasowym poziomie, ewentualnie korektę o poziom inflacji, czyli 1-2 proc. - przewiduje Chmal. - Nie spodziewałbym się wielkiego ruchu w górę czy w dół.
Według eksperta, URE powinien wziąć pod uwagę nakłady inwestycyjne, jakie firmy energetyczne muszą ponieść w związku z koniecznością napraw i modernizacji sieci dystrybucyjnych.
- W przypadku energii elektrycznej obniżka na poziomie 6-7 proc., może 5-7 proc., jest racjonalna. Odzwierciedlałaby również obniżkę cen energii na rynku hurtowym i również brałaby pod uwagę poziom inflacji, który jest stosunkowo niewielki. Więc myślę, że taryfa G będzie raczej obniżona, natomiast jeżeli chodzi o stawki dystrybucyjne, raczej pozostaną na niezmienionym poziomie - wyjaśnia Chmal.
17 grudnia to też granica czasowa dla ogłoszenia nowych taryf gazowych. Pierwszą propozycję PGNiG ówczesny prezes URE Marek Woszczyk odrzucił i wezwał spółkę do korekty.
- Taryfy od wielu miesięcy, a nawet już ta praktyka trwa kilka lat, są bardzo niekorzystne dla PGNiG - ocenia Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw. - Od tego momentu, kiedy wynegocjowaliśmy z Rosjanami dosyć dobre umowy, zostały wykrzywione w sposób dramatyczny.
Te umowy spowodowały obniżkę cen dla klientów indywidualnych o ok. 10 proc., a dla odbiorców przemysłowych - o 2-4 proc. Te taryfy miały obowiązywać do końca III kwartału obecnego roku, ale zostały przedłużone do końca grudnia.
- To jest chora taryfa, chora struktura, która powoduje, że PGNiG po prostu dokłada do tego interesu - mówi Szczęśniak. - Gdyby poprzedni prezes URE był, to bym zakładał, że PGNiG nie dostanie podwyżki, ponieważ prezes Woszczyk był znany z tego, że lubił PGNiG dociskać do ściany. Jego decyzje wzbudzały kontrowersje, ponieważ było to zachowanie wbrew regułom sztuki.
Teraz obowiązki prezesa pełni wiceprezes Maciej Bando.
- Jaką teraz URE podejmie decyzję, nie jestem w stanie odpowiedzieć, bo nie wiem, jakie czynniki będą istotne - przyznaje Tomasz Chmal.
Z drugiej strony, inne decyzje niż podejmowane do tej pory przez URE spowodowałyby, że indywidualni odbiorcy płaciliby więcej.
- To chroni konsumentów, ale jest sprzeczne z interesem biznesowym - przekonuje Szczęśniak. - Taryfy PGNiG są wciśnięte w ziemię, są dosyć niskie. Zresztą to widać po różnicy cen między giełdą gazową a taryfami. Widać, że na giełdach gazowych są ceny europejskie, a na taryfach są ceny polskie. I tutaj jest problem dla PGNiG - przyznaje ekspert.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.