Zaskoczenie pierwsze: łaziebna w Nadrybiu pyta gości o rozmiar... trzewików. Drugie: wystarczy, że strugowy, operujący zza monitorów komputerów wyposażeniem nowo uruchamianej ściany za ponad 40 mln euro, odwróci nieco wzrok, a za oknem ma sad jabłoni oraz ogromne pole, na którym trwał akurat jesienny zbiór buraków cukrowych. Takich niespodzianek - w kontraście do realiów śląskiego górnictwa - kopalnia Bogdanka dostarcza dużo więcej.
Klatka szybu S1-4 jednorazowo zwozi na poziom 910 prawie 50 górników, czyli obsadę całej zmiany oddziału G-4. Podział biegnie więc bez jakiejkolwiek mitręgi. Kilkaset metrów drogi z podszybia pochylnią, taśmowym chodnikiem polowym i chodnikiem podścianowym do nowo uruchamianego frontu 2/VI/385 całkowicie wyjaśnia, dlaczego trzewiki wyparły w Bogdance ciężkie gumowce. Jak na warunki kopalni jest to iluminowany światłem deptak. No i zdumiewa przestrzeń. Prowadzący do "dwójki" chodnik podścianowy ma 4,50 m od spągu do stropu i 6,60 m szerokości.
Salon w chodniku
Ta niezwykła zrazu przestrzeń przestaje dziwić w miarę zbliżania się do okna "dwójki". Służący obsłudze zainstalowanego w ścianie kompleksu strugowego Bucyrus-Caterpillar zestaw aparaturowy ciągnie się na odcinku przeszło 400 m. Przed rozruchem - zanim na kontenerowych wagonach tego "pociągu" osiądzie węglowo-kamienny pył - wszystko wygląda niczym salon samochodowy. W jednym z takich zawieszonych na stropnicy "koszy" gospodaruje strugowy Maciej Szych. Jego operatorska kabina jest pomniejszoną repliką sterowni z powierzchni. Szych jest jednym z czwórki strugowych w G-4. Ma 26 lat, dyplom technika, specjalistyczne szkolenia w ćwiczebnych ośrodkach producenta sprzętu w Cieszynie i Ostrawie oraz doświadczenia, wyniesione z obsługi pierwszego w Bogdance kompleksu strugowego.
- Z mojego stanowiska mogę obserwować wszystko - jak idzie strug, każda z sekcji obudowy, przenośniki... Na monitorach mam wizualizację mechanicznych i elektrycznych parametrów jazdy ściany - omiata dłonią swoją kabinę, różniącą się od tej na powierzchni tylko brakiem sielskich widoków.
Desant białych hełmów
W poniedziałek, 29 października, w prowadzącym do "dwójki" chodniku podścianowym był ruch niczym na stołecznej Marszałkowskiej. Trwał akurat techniczny odbiór kompleksu. Dominowały białe hełmy. Na poziomie 910 był komplet kierowników działów: górniczego, mechanicznego, elektrycznego, wentylacyjnego, bhp... Były jeszcze kłopoty z pełną synchronizacją urządzeń, z harmonijną pracą tzw. falowników, elektrycy instalowali ostatnie zestawy oświetlenia.
U samego okna ściany 2/VI/385 nadsztygar górniczy Mirosław Raczyński demonstruje, dlaczego kompleks strugowy wymaga pędzenia chodników o tak dużych przekrojach. Całą przestrzeń wyrobiska zajmuje tu gigantyczny pomocniczy napęd ściany.
- Silniki przenośnika pracują na napięciu 3 300 wolt, z mocą dwa razy po 800 kilowatów. Strug też dokłada swoje dwa razy 800. Mamy więc przed sobą dwie spore elektrownie - tłumaczy laikom Raczyński.
Nadsztygar obstaje przy tym, aby przegonić reporterów Trybuny Górniczej "dwójką" w obie strony. Niby po to, żeby pokazać bliźniacze "elektrownie" napędu głównego w chodniku nadścianowym. Wychodzi po
250 m w jedną i drugą. Przy wysokości nowo uruchamianego frontu pomniejszonej o spągownice i stropnice obudowy - miąższość wybieranego pokładu waha się od 1,30 do 1,90 m - człowiek docenia wartość chroniącego głowę hełmu. Ale kto wie, czy Raczyńskiemu bardziej chodziło o pokazanie napędu, czy też przygotowanego już do ruchu wysypu ze ściany i odchodzącego od niego przenośnika z kruszarką.
Rachuby na obfitą strugę
- Pracujemy tu, aby dawać węgiel. Spojrzenie z wysypu na płynącą z niego strugę urobku jest najpiękniejszym widokiem dla górnika - zdradza intencje Raczyńskiego kierownik oddziału G-4 Michał Toruń.
Po rozruchu z wysypu ma płynąć przynajmniej 20 tys. t węgla na dobę. Przy wybiegu 2300 m wybieranie "dwójki" jest obliczone na mniej więcej 8 miesięcy. Nie są to mrzonki. W pierwszej ze ścian strugowych w Bogdance zdarzało się już wydobycie przeszło 24 tys. t na dobę i załoga G-4 myśli o tym, aby i teraz nie było gorzej.
Michał Toruń ma 31 lat. W Bogdance awansował szybko. Jeszcze sześć lat temu odbywał praktykę w kopalni Staszic na ostatnim roku studiów w Akademii Górniczo-Hutniczej. W dniu technicznego odbioru "dwójki" nie mógł być dla swojej ekipy z oddziału przesadnie ostrym szefem. Nie mógł, skoro na każdym kroku odbierał koleżeńskie gratulacje w związku z ożenkiem sprzed dwóch dni. Ale też - jak przekonywał - na ogół ta surowość nie jest potrzebna.
Świdra "krok słonia"
- W oddziale mam nieco ponad setkę ludzi. Do obłożenia ściany przy pełnym ruchu będę jeszcze potrzebował kilkudziesięciu dalszych. Doświadczonych górników z kilku-, kilkunastoletnim stażem mogę policzyć na palcach obu rąk. Dominują młodzi. Na dole są rok, półtora... Ale są bardzo pracowici, ambitni i - co szczególnie ważne - chcą się uczyć. Wystarczy, że powiem "startujemy" i nikogo nie trzeba specjalnie pędzić do roboty - chwali swój młody zespół.
Tę identyfikację z kopalnią i odpowiedzialność za wynik oddziału wyczuwa się na każdym kroku. Sekcyjny Zbigniew Świder z własnej inicjatywy postanawia zademonstrować gościom ze Śląska "krok słonia". Na sterowniku unosi szłapę spągownicy, aby pokazać, jak nazajutrz będzie hulała obudowa.
- Ściana jak linijka - zaciera ręce Świder.
- Od naszej, górniczej strony jesteśmy gotowi. W manewrowych jazdach struga wszystko szło jak trzeba. Są jeszcze jakieś problemy elektryczne, ale już dziś, a na pewno od jutra ściana zacznie sypać - zgodnie przekonywali w dniu odbioru przodowi Mariusz Wróbel i Jakub Drozd.
W galerii: Fotoreportaż Trybuny Górniczej z LW Bogdanka (zdjęcia Maciej Dorosiński)
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
na pierwszy rzut oka widać inną kulturę, i współpracę osób na różnych stanowiskach, której u nas na Śląsku trudno zauważyć, przyjemnie było by pracować w takich warunkach i być może za 20 lat u nas będzie podobnie