Po tym, jak jeden tani przewoźnik chciał wprowadzić miejsca stojące w swoich samolotach i opłaty za korzystanie z WC, a drugi obłożył przeróżnymi opłatami bagaże, latanie tanimi liniami może być droższe od podróżowania samolotami przewoźników uważanych za "drogich". Pisze o tym Rzeczpospolita.
Bilet oczywiście może być za złotówkę, ale wszystko inne jest już znacznie droższe. Jak się to wszystko uzbiera, to może okazać się, że lot z tzw. tanim przewoźnikiem może kosztować tyle, co w klasie biznes - czytamy w Rzeczpospolitej.
- Bilety tanich linii mogą ostatecznie okazać się bardzo drogie - ostrzega Magdalena Fijołek z eSKY.pl. I wymienia listę najróżniejszych dopłat, którymi obciążają pasażerów niskokosztowi przewoźnicy.
Może się zdarzyć, że pechowy klient do swojego taniego biletu dopłaci nawet tysiąc euro. Dlaczego w takim razie niskokosztowe linie tak szybko rosną i tak wielu pasażerów wybiera je zamiast przewoźników uważanych za sprzedających drogie bilety?
Zdaniem eksperta dzieje się tak. bo kiedy kupują bilet z odpowiednim wyprzedzeniem, rzeczywiście może być bardzo tanio. Potem okazuje się, że tych opłat jest mnóstwo, a poza tym, to co jest bezpłatne w liniach regularnych, w tzw. niskokosztowych kosztuje i to niemało. Czyżby linie autobusowe i podróże kilkunastogodzinne miały szanse na renesans?
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.