Na nasze veto redukcji emisji CO2 o 80 procent do 2050 roku patrzę jak na narzędzie, którego użyto po skalkulowaniu efektów, jakie może ono przynieść - stwierdza Czesław Śleziak, minister środowiska w latach 2003-2004:
Obawiam się, że jednak nie przeprowadzono takiego rachunku kosztów. Na veto należy patrzeć jak na narzędzie zastosowane w sporze prowadzonym na kilku płaszczyznach: ekonomicznej, politycznej, społecznej, ekologicznej i personalnej.
Spór jest ekonomiczny, bo ścierają się racje rozwijających tak zwaną energetykę zieloną i jądrową, za którą stoją nie tylko określone zyski, ale i miejsca pracy - i w tym miejscu wkraczamy w sferę społeczną sporu. Dość powiedzieć, że w Niemczech w strefie związanej z OZE pracuje więcej ludzi niż w ich przemyśle motoryzacyjnym. Dania jest potentatem w produkcji turbin wiatrakowych... W tej sytuacji nie należy spodziewać się, by takie państwa działały przeciwko swoim interesom ekonomicznym...
Spór jest polityczny, bo unijna polityka klimatyczna to także walka o prymat w tej materii nie tylko w Europie. Jest także i personalny, bo trudno sobie wyobrazić by komisarz do spraw klimatu Connie Hedegaard, której oczkiem w głowie są zielone technologie, tak łatwo pogodziła się z polskim sprzeciwem. Wreszcie jest sporem natury ekologicznej, czego szerzej nie trzeba tłumaczyć, ale warto w tym miejscu powiedzieć, że od Polski nikt nie żąda zrezygnowania z energetyki opartej na węglu, lecz jego perspektywicznego ograniczenia w produkcji energii.
Wystąpiliśmy przeciwko w pojedynkę, więc mam nadzieję, że przekalkulowano to działanie, sporządzono rachunek strat i zysków. Jak powiedziałem, wątpię, by tak się stało. Pamiętajmy, że jesteśmy przed tworzeniem kolejnego unijnego budżetu. Może być tak, że występując w przyszłości o unijne wsparcie, usłyszymy: "Nie byliście solidarni, więc...". I co wtedy?
Reasumując: wystąpiliśmy osamotnieni przeciwko wszystkim i musimy liczyć się z konsekwencjami tego działania. Zresztą już mówi się, że polskie veto ma charakter polityczny, a nie prawny i dlatego Komisji Europejskiej mogą być przedstawione rozwiązania prawne w sprawie dalszej redukcji dwutlenku węgla, takie, dla których przyjęcia wcale nie trzeba będzie jednomyślności.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Nie trzeba nam takich "fachowców" od tchórzliwego potakiwania grze prowadzonej przez państwa broniące pod świetnie zmistyfikowanymi pozorami tylko swojego interesu. Skoro Niemcy, Dania i Francja układają unijne pakiety handlowe(bo tym jest pakiet energ.-klimat.) w imię obrony swoich rynków pracy, to my mamy takie same prawo bronić się przed ich wyzyskiem - pod pozorem ochrony klimatu. Globalny klimat jest jeden, więc jego gorliwi obrońcy powinni udać się do Chin, USA, Rosji i Brazylii. Tam na pewno jest o co walczyć, tylko kto ich tam posłucha? Dobrze, że nie jest pan już ministrem, bo tak tchórzliwym politykom zawdzięczamy właśnie pasztet zwany pakietem energ.- klimatycznym.